Tradycyjnie już, jak co piątek, zapraszamy Was do zapoznania się z wywiadem w ramach cyklu „Twarze Belfrów Korczaka”. Tym razem naszym gościem będzie Pani Małgorzata Korżak – wychowawczyni obecnej klasy 3Cg i przyszłej klasy 1C. 😊 Nie przedłużamy już i… gwarantujemy chemię. 😉
- Co jest pasją w Pani życiu?
Największą? Moja praca. 😊 Należę do tych szczęśliwców, którzy do pracy chodzą z przyjemnością. Kocham mój zawód, kocham uczniów, uwielbiam ich „dręczyć” i „męczyć” 😉, rozmawiać z nimi – na tematy ważne i te mniej ważne, odkrywać ich zainteresowania. Uczenie chemii to jedno, a kontakt z uczniem poza lekcjami to drugie. Według mnie nauczycielem nie jest się „od do”, nauczycielem po prostu się JEST. Całą dobę, w czasie wolnym, w soboty i niedziele. Mam nadzieję, że moi uczniowie czują, że mogą na mnie liczyć. To zawód wielkiego zaufania, pracujemy na żywym organizmie, łatwo coś zepsuć lub przeoczyć. Każdy uczeń jest dla mnie wyjątkowy, każdy jest inny, z częścią moich uczniów udało mi się zbudować więzi, które trwają do dziś. Dzwonimy do siebie, spotykamy się, to dla mnie najcenniejsze chwile. Dają mi poczucie sensu tego, co robię na co dzień.
A poza pracą? Uwielbiam czytać, słuchać muzyki i spacerować…
- Jak Pani dochodziła do odkrycia swoich pasji? Czy był to proces, czy stało się to nagle?
Odkąd sięgam pamięcią marzyłam o zawodzie nauczyciela. Podobno już jako trzylatka „nauczałam” moje misie i lalki. Wszystkie zeszyty A4 przerabiałam na dzienniki. Gdy troszkę podrosłam, misie zastąpiłam kolegami i koleżankami z przedszkola. Do dziś mam taki obraz w pamięci: moje koleżanki siedzą przede mną, na schodach, każdy stopień to inna klasa (pierwsza, druga, trzecia…), a ja ich odpytuję oraz łaskawie pozwalam zdać do wyższej klasy i zmienić schodek na wyższy lub każę powtarzać klasę. 😊 Uwielbiałam robić im kartkówki i klasówki, które potem namiętnie sprawdzałam. Ta pasja do kartkówek została mi do dziś (ku rozpaczy moich uczniów 😝). Pamiętam też najpiękniejszy prezent od rodziców: prawdziwy, papierowy dziennik z rubryczkami na oceny i miejscem na wpisywanie tematów. Traktowałam go jak najcenniejszy skarb.
Ale tak naprawdę, dopiero gdy trafiłam do Korczaka jako uczeń i spotkałam na swej drodze moich nauczycieli, utwierdziłam się w przekonaniu, że to moja droga życiowa. To jakim jestem nauczycielem zawdzięczam im: mojej cudownej wychowawczyni Beatce Fajfer, moim korczakowskim nauczycielom (pozdrawiam i dziękuje m.in. Marysi Drąg, Basi Jastrzębskiej, Dorotce Reder, Pawłowi Wiśniewskiemu). Obserwowałam ich i uczyłam się od nich najpierw jako uczeń, a potem jako nauczyciel Korczaka. Ale tak naprawdę ukształtowała mnie i nauczyła wszystkiego śp. Pani Dyrektor Anna Dziewior. Najlepszy nauczyciel, dyrektor, przyjaciel, mentor, mój Mistrz. To ona od momentu, gdy podjęłam pracę, prowadziła mnie, uczyła i wspierała. Miałam niewątpliwe szczęście, że spotkałam Ją na swojej drodze. Myślę, a w zasadzie jestem pewna, że to jakim jestem nauczycielem, to Jej zasługa.
- Czy Pani zainteresowania są dopełnieniem codzienności, czy może stały się sposobem na życie?
Jak widać, moja największa pasja stała się moim sposobem na życie. Mój mąż kiedyś zapytał mnie, kim byłabym, gdybym nie pracowała w szkole, co innego mogłabym robić w życiu? Odpowiedź była prosta – nikim i nic. 😊 Ale oczywiście są też inne rzeczy, które lubię robić. W wolnym czasie (którego niestety jest niewiele) uwielbiam czytać. Książki, koniecznie w wersji tradycyjnej – papierowej, pozwalają mi oderwać się od rzeczywistości, przenieść się do życia bohaterów, być obok nich. Czytając nie słyszę nikogo, jestem tam, wewnątrz, w tym magicznym świecie stworzonym przez autora.
Oprócz książek bardzo cenię taniec. Lubię patrzeć na tańczących ludzi. Kiedyś kilka razy w miesiącu jeździłam na turnieje tańca towarzyskiego. To były przepiękne widowiska. Sama również bardzo lubię tańczyć. Taniec daje mi poczucie wolności i beztroski. Gdy jako dziecko obejrzałam film „Dirty Dancing” marzyłam, żeby tańczyć jak Jennifer Grey w ramionach Patricka Swayze. To zresztą mój ukochany film. Nie dane mi było jednak zostać zawodową tancerką (ciekawe, czy na szczęście czy na nieszczęście dla moich uczniów? 😉) Tańczę więc tam, gdzie się da: na imprezach, wycierając kurze czy gotując obiad w kuchni. Lubię muzykę, w zasadzie każdą. Jej rodzaj zależy od nastroju i tego, co aktualnie robię. Innej muzyki słucham, gdy robię porządki, innej gdy odpoczywam, a jeszcze innej, gdy prowadzę (zdecydowanie za szybko 😉) samochód. Lubię chwile samotności, gdy ze słuchawkami w uszach i kijkami wędruję po parkach i mniej uczęszczanych uliczkach. To pozwala mi zwolnić, uporządkować myśli i nabrać dystansu do różnych spraw. Gdy potrzebuję magicznej chwili słucham piosenek Zbigniewa Wodeckiego lub Eda Sheerana. „Perfect Symphony” towarzyszy mi zawsze podczas ważnych lub trudnych chwil w moim życiu…
Dużą przyjemność sprawia mi również przygotowywanie różnych deserów. Gotować nie cierpię, ale słodkości to zupełnie inna bajka. Kiedyś piekłam dużo i często, moja rodzina to uwielbiała, a ja chętnie na nich eksperymentowałam. O dziwo, cała trójka przeżyła…😊
I na koniec coś, bez czego nie potrafię żyć, czyli kwiaty. Kocham je w każdej postaci, choć najbardziej doniczkowej. W domu stawiam je gdzie się da, a mój balkon od wiosny do jesieni jest nimi wypełniony po brzegi, ledwo mieści się tam leżak, na którym uwielbiam czytać w letnie, wakacyjne dni. Marzy mi się ogród, w którym mogłabym sadzić, sadzić i sadzić… a potem podziwiać.
- Jak godzi Pani życie zawodowe z realizacją swoich pasji, zainteresowań?
Nie mam z tym większego problemu, bo przecież moja praca, to moja pasja. Inne, drobne przyjemności czasem muszą jej ustępować, ale nie jest to kłopot. W weekendy staram się zrobić coś dla siebie, poświęcić czas rodzinie i przyjaciołom. A w wakacje nadrabiam wszystkie zaległości – to czas totalnego resetu i ładowania akumulatorów przed kolejnym rokiem szkolnym.
- Jaki ma Pani plan na rozwijanie, wzbogacanie swoich pasji w najbliższym czasie?
Mam pewne plany i marzenia, ale ciiii…. czas pokaże. 😊