Nasza 6-dniowa wyprawa do Londynu w pierwszych dniach marca obfitowała w różnorodne doświadczenia. Z zapartm tchem oczekiwaliśmy biłaych klifów Dover, które powitały nas bladym świtem po długiej autokarowej podróży. W pierwszym dniu miasto oczarowało nas swoją wiekową twierdzą the Tower of London, jakże charakterystycznym the Tower Bridge i białą Katedrą świętego Pawła. Wieczorem dreszczyk emocji twarzyszył nam przy spotkaniu z naszymi rodzinami goszczącymi, ich czasami dla nas nowymi i mało zrozumiałymi zwyczajami, jedzeniem, typowymi brytyjskimi domami oraz żywym językiem, które oswajaliśmy przez te kilka dni naszego pobytu na Wyspach.
Kolejne dni upływały nam na bardzo intensywnym i fascynującym zwiedzaniu Londynu. Na naszej trasie pojawiły się mumie egipskie, greckie rzeżby, japońskie miecze, afrykańskie artefakty zgromadzone przez najstarsze muzeum publiczne na świecie – The British Museum, tętniące życiem Picadilly Circus i Oxford Street, Muzeum Madeame Tussaud’s z najsłynniejszymi figurami woskowymi, Muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Nauki, gdzie korczakowscy biolodzy, chemicy, fizycy i matematycy znaleźli wiele interesujących wystaw. Na spacerze wzdłuż Whitehall podziwialiśmy budynki Brytyjskiego Parlamentu, Big Bena (niestety w remoncie), siedzibę premiera przy 10 Downing Street, cieszyliśmy się chwilą wolną od miejskiego zgiełku w St James’s Park, gdzie zobaczyliśmy kwitnące wiosenne kwiaty, kaczki, gęsi i pelikany przy stawach i wiewiórki na drzewach.
Zwieńczeniem naszej wyprawy było podziwianie panoramy miasta z the London Eye, Muzeum Morskie oraz wizyta w Greenwich w Królewskim Obserwatorium i słynnym południku zero. Stamtąd obraliśmy kurs na południe do Dover, gdzie czekał na nas prom na kontynent i długa droga powrotna do domu. Już tęsknimy za różnorodnym Londynem, będziemy do niego wracać z pewnością nie raz.