Każdego dnia korytarze Korczaka przemierza spokojna, cichutka uczennica 1a – Natalia Ryndak. Swoimi uzdolnieniami może dzielić się z koleżankami i kolegami, bo to cukierniczy master chef. O jej pasji do pomagania dowiemy się nieco więcej z wywiadu.
- Jakie są Twoje zainteresowania, pasje – co możesz o nich powiedzieć?
Od kilku lat moją największą pasją jest pieczenie i tworzenie ciast, tortów i innych słodkości. Oprócz tego od blisko roku spełniam się także w roli kociego wolontariusza w sosnowieckim schronisku.
- Kiedy zakiełkowała (rozpoczęła) się twoja pasja? Czy ktoś miał na nią wpływ?
Jeśli dobrze pamiętam, moja przygoda z ciastami rozpoczęła się jak miałam 8 lat. To wtedy upiekłam swoje pierwsze ciasto, którym był murzynek. Może i nie jest to wykwintne ciasto, ale już chyba zawsze będę miała do niego sentyment, bo to właśnie ono zapoczątkowało to wszystko. Zawsze lubiłam pomagać mojej mamie w kuchni. Odkąd pamiętam to właśnie ona zawsze piekła ciasta na różne okoliczności. Można by powiedzieć, że ,,zaraziła” mnie tym i teraz to ja przejęłam od niej ,,pałeczkę”. Natomiast na przygodę z wolontariatem wpłynęła adopcja moich trzech kotów. Podczas tamtejszych wizyt w schronisku moją uwagę zwróciły przerażone i zrezygnowane koty zamknięte w klatkach. Wtedy zdałam sobie sprawę, że chcę im pomóc oraz dać namiastkę mojej miłości.
- Czy twoje zainteresowania są dopełnieniem codzienności, czy może stały się sposobem na życie?
Jakby ktoś zapytał mnie pół roku temu, co pragnę robić w życiu, bez dwóch zdań od razu odpowiedziałabym, że moim marzeniem jest otworzenie swojej własnej cukierni. Jednak czy dalej tak jest? Cóż… w tym momencie jest to dla mnie kwestia sporna. Stwierdziłam, że nie jest jednak to coś czego pragnę i nie do końca chcę wiązać z tym resztę swojego życia. W pewnym sensie cukiernictwo odeszło na dalszy plan. Jest teraz moim przysłowiowym planem B. Mimo tego staram się dalej rozwijać w tym zakresie i próbować nowych rzeczy. Z tego powodu, co najmniej raz w tygodniu, na moim rodzinnym stole znajduje się coś słodkiego. Mogę śmiało stwierdzić, że stało się to już moją rutyną i ciężko mi będzie od niej odejść. Wolontariat daje mi poczucie niesienia pomocy oraz mobilizuje do dalszych poszukiwań i wymyślania coraz lepszych rozwiązań. W schronisku spotykam się z różnymi sytuacjami, ale znalezienie kotu kochającego i bezpiecznego domu z pełną miseczką jedzenia daje mnóstwo satysfakcji i sprawia, że dzień od razu staje się lepszy. 🙂
- Jak Twoje zainteresowania przyjmują najbliżsi, znajomi?
Moja rodzina i najbliżsi zawsze wspierają mnie w tym, co robię. Są moimi mentorami, na których szczerą opinię zawsze mogę liczyć.
- Gdzie można o tobie usłyszeć, zobaczyć cię?
Na razie moje wypieki można zobaczyć tylko na moim koncie na Facebooku. Dawno nic tam nie wstawiałam, ale mam nadzieję, że znowu zacznę robić to regularnie. Jeśli chodzi o wolontariat można mnie oczywiście spotkać w sosnowieckim schronisku dla bezdomnych zwierząt.